niedziela, 29 lipca 2012

Znowu kotonaśladownictwo :)

Dziękuję Majce za udostępnienie zdjęć jej najkolorowszych na świecie panien :D takiego futerkowo-łatkowego wyzwania jeszcze nie było :)

A specjalne podziękowania dla Neski, Banshee i Lilith ;D za to, jakie są ładne :)
Pozdrowienia!

sobota, 16 czerwca 2012

"Sztuka mimetyczna" ;) czyli kotkulki portretami prawdziwych kotów :)

Cześć!

Chciałam w końcu (bo już dawno o tym myślałam...) napisać, o kulaniu kotkulek na wzór i podobieństwo ORYGINAŁÓW (kotów - przyp.red.).
Czynię to już od czasu... kiedy pierwszy raz mnie o to ktoś poprosił :D czyli już daaawno. Tak dawno, że nie wszystkie zdjęcia udało mi się znaleźć :( no ale mam ich troszeczkę i powstają nowe. Wszystko odbywa się na zasadzie - jak mówiło się w dzieciństwie "patrzyłam i rysowałam" :) konieczne zdjęcia oryginału z niejednej perspektywy - a najlepiej możliwość empirycznego zapoznania się z ORYGINAŁEM :)

Pokażę, jak to wygląda - w tej roli wystąpią ufoki z Tczewa oraz Henryk różnoźreniczy :) Podziękowania dla ich Służby! :D klikanie-na powiększa :)



Henryk II jest też pierwszym kotkulkiem ze źrenicami - gdyż była konieczność uwiecznienia różnicy ich wielkości :)

Gdyby ktoś zechciał zduplikować swojego Zwierzchnika, może napisać do mnie w tej sprawie na maila :) A podanie zostanie rozważone :)

Poza tym u nas bardzo powoli. Filcuję Cthulhu, Toffiego, w następnej kolejności szyl-Neska, kotka megatrudna do odtworzenia ;) I - szukam pracy. Naprawdę szukam, szukam intensywnie roboty w Warszawie na pół lub 3/4 etatu - ktoś słyszał? ;) Może być z językiem węgierskim :D a może komuś coś przetłumaczyć? ;)


Üdv.
Margitka ;)

środa, 2 maja 2012

Żaba

Cześć :)

Mam nadzieję, że majówka mija Wam wyśmienicie. Mi mija całkiem wyśmienicie - w doborowym towarzystwie ]:-> Nie to, żebym za nikim nie tęskniła - ale Żaba i Szymon w pobliżu :D Szymon jest moim - wg mowy forumowej - TŻ-em ;) i wiernym, prokocim orędownikiem i pomocnikiem. Żaba natomiast jest Istotą Szarą mojego mózgu ;)
Żeby nie było zbyt schizofrenicznie - Żaba już wystąpiła raz na kotkulkowym blogu, w poście o szarościach.
Żaba narodziła się w okolicach lipca 2005 roku, na działce w podlubelskiej kancelarii prawnej. Matką Żaby była bura, półdzika kocica, ojciec pozostaqje nieznany, acz na pewno był wyględny. Żaba była najmniejszym, ostatnim i chorowitym wypierdkiem wśród czwórki rodzeństwa - jako jedyna też była szara wśród tłustych burasków. Żabę dojrzałam na zdjęciu na adopcyjnej stronie miau.pl. Mimo że była najmniejsza, zaczepiała bure kluseczki :> i tak jej zostało.
Pewnego dnia październikowego Żaba została zamknięta w pudełku i przywieziona pod Warszawę. Miała wtedy trzy miesiące, koci katar w lekkiej, acz uporczywej postaci i niedożywienie objawiające się głową nieproporcjonalnie dużą do reszty ciałka. Nie była zanadto oswojona :> i to utrzymywało się dosyć długo. Dopóki nie zajarzyła, że to ona rządzi i wtedy już nigdy, przenigdy nie poazwoliła sobie narzucić niczyjej woli ;D
Jak będzie można zauważyć, proporcje głowy i ciała radykalnie się odwróciły, choć nie był to błyskawiczny proces. I nie, nie odchudzę Żaby, bo Żaba się odchudzić nie pozwala. Żaba na złość mamie odmrozi sobie uszy i jak będzie miała za mało odpowiednich chrupeczek, tedy jeść będzie ostentacyjnie druciki, śrubki, reklamówki, wstążeczki, niteczki, guziczki, biżuterię. A moja wyobraźnia pozwala mi dojrzeć opcję Żaby rozkrojonej na stole wetowym i weta dłubiącego w jelitkach - no wai! :]

Żaba zaczęła od bycia kotem mieszkaniowym ;) jednak charakterologicznie predestynowana do ogrodnictwa, więc dużym nakładem sił została przysposobiona, aby ograniczać swoje wycieczki do bezpiecznego podwórka, na którym teraz stróżuje. W ściśle określonych godzinach na ściśle określonych warunkach. Wiedzą o tym przechodnie i ich dzicięcia ludzkie, gdyż można posłyszeć z ulicy "oo, dziś nie ma kotka... może jutro!" :]

Żeby nie przedłużać, gdyż o Żabie mogę pisać w nieskończoność - ilustracja :)

Kijanka
podwozie przy poprzednich proporcjach



podwozie przy aktualnych proporcjach























  

























czwartek, 19 kwietnia 2012

Głosowanie na KV i ryży kotkulek

Hejho :-)

Treściwie, bo zepsuła mi się klawiatura :( więc korzystam z uprzejmości :)

Znana z poprzedniego mego posta Prakseda miażdżącą większością wygrała głosowanie wewnętrzne miau.plowiczów, tym samym można już z czystym sumieniem głosować na Nią w ankiecie Krakvetu - filantropa karmowego :)

Krótko ococho - Krakvet jest sklepem/hurtownią karmy dla zwierząt i co miesiąc przeznacza jakąś sumę w postaci karmy na rzecz dobroczynnego beneficjenta wyłonionego w głosowaniu.
Bardzo więc proszę o zagłosowanie w tamtejszej ankiecie na Praksede.

Instrukcja głosowania:
1. wchodzisz na stronę http://www.krakvet.pl/forum
2. wciskasz link Rejestracja
3. wyskakuje opis, a Ty zaznaczasz: zgadzam się na te warunki i mam powyżej 13 lat
4. wyskakuje wniosek rejestracyjny, a Ty go wypełniasz: pole użytkownik, email, dwa razy hasło oraz wpisujesz kod z obrazka
i wciskasz"wyślij"
5. dostajesz na maila (często ląduje on w spamach), którego podałeś, wiadomość aktywacyjną i klikasz na ten przysłany link
6. logujesz się na Forum Krakvetu http://www.krakvet.pl/forum wpisując nazwę użytkownika i hasło
7. piszesz na forum jeden zgodny z regulaminem KV post np. w wątku "Poznajmy się" -> dział "Pomoc dla schronisk"
8. na forum wybierasz dział "Pomoc dla schronisk"
9. dalej wybierasz „Głosowanie na schronisko, które otrzyma pomoc - kwiecień 2012”
10. wyskoczy Ci ankieta- zaznaczasz aktualnego beneficjenta
i klikasz pod ankietą „wyślij”.

Jeśli jesteś zarejestrowany na Krakvecie i pamiętasz nick oraz login zaczynasz od punktu nr 6!

Kotkulki polecają! :D

a u nas co? w tym momencie powstaje czarno-biały świnklusek morski, a ostatnim dokonaniem w nowej maści jest pewien ryży piękniś:

kot i fot. Meuree :)

i wersja cynamonowo-eteryczna:


Pozdrowienia!
:-)

wtorek, 10 kwietnia 2012

Unikalny GIGANT - owoc eksperymentów ;D

Panie i Panowie!

Mam nadzieję, że czas świąteczny upłynął Wam miło i przyjemnie. :) Ja podróżowałam tu i ówdzie, było bardzo rodzinnie, a zwieńczyło się maraton-sprintem po centrum Katowic, który to długo tworzył świszczące echo w moich płucach :> ale w nagrodę w jednym przedziale podróżował ze mną kot, choć w transporterze ;)

Chciałam Wam zaprezentować "dziecko" moich ostatnich eksperymentów w laboratorium hodowli kotkulków ;) Wynik tego jest zaiste WIELKI - ledwo się mieści w jednej dłoni. Jakem to opisała na aukcji: w jego brzuszku zmieściło by się dużo kotkulków olbrzymich, a jeszcze więcej kotkulków standardowych ;D Ale nie jest kotkulkojadem - zdradzę sekret - jego brzuszek jest wypełniony styropianem ;D Dzięki czemu jest leciutki, otoczony miękką i miziastą wełną z merynosów w kolorze wrzosowym. Pućki, wnętrza uch i brzuszek na środku ma kolor pudrowego różu, jasnoróżowy nosio i czarne, lśniące oczka. Na zdjęciach, dla porównania, pozuje z kotkulkiem standardowym.

Co tu gadać - zdjęcia! Kotkulek GIGANT jaki jest, każdy zobaczy:

A na powyższym zdjęciu pozuje jeszcze timer - minutnik - GRUBY, piękny i posępny kot. Ukochałam jego design i wygrzebałam spod ziemi chyba ostatnie dostęne sztuki z województw mazowieckiego i łódzkiego ;) W internecie jest jeszcze dostępny jego czarny brat za 69,90.

Teraz uwaga! :) unikatowy KOTKUL GIGANT jak i kotkowy minutnik dostępne są w licytacji na kocim bazarku miau.pl: TUTAJ :)

a beneficjentami zostanie wiele, wiele kotów pozostających pod czułą opieką Praksedy.

Kim jest Prakseda?


Praksedą jest Pani Agnieszka. Poznałam Ją podczas akcji odławiania z cmentarza na Woli bezdomnego, rezydującego tam Buraka. Burak był najbardziej z miziastych tamtejszych bezdomiaków, ocierał się o nogi, podskakiwał główkę do ręki i ją głaskał czołem ;) jednocześnie będąc niezłym MACZEM - szefował tamtejszej grupie. Tak wyglądał w czerwcu 2011, choć na zdjęciach wyszedł wyjątkowo GRUBO i czerstwo - w rzeczywistości na stojąco był cienki jak opłatek i pod odwodnioną skórą prezentował się cały szkielecik, skąd wziął przezwisko "Szkieletor". Na plerach ma irokeza będącego świadectwem choroby nerek:

cmentarz - zdj. my


Wtedy z pomocą przyszła nam Osoba, o której wcześniej tylko słyszałam w środowisku kocich wolontariuszy - Prakseda właśnie. Mając pod opieką multum swoich kocich bied, użyczyła nam talonu i załatwiła hospitalizację, na którą normalnie nie byłoby nas stać. A co przy tym Ją charakteryzowało - okazała się osobą zupełnie-kompletnie-naturalnie ujmująco skromną i prostolinijną, życzliwą, delikatną. A ja ach, uwielbiam takie rzadko spotykane Osoby! Przy czym nie wspomnę nawet, jaką SKUTECZNĄ Ona jest Osobą ;) pod względem prokociej pomocy. Buraczek jest naprawdę maleńkim, maciupcim okruszkiem w jej kocim dorobku ;) [oczywiście przesyłam uściski i ucałowania dla innych osób <3, które przyczyniły się do jego happy-endu, m.in. Kasię, panią Anię i panią Martę, u której teraz łaskawie rezyduje i gdzie ma najlepiej na świecie :D jednak to pomoc Praksedy stanowiła podwalinę dla pomocy Burakowi]. Burak teraz:

Były nerkowy szkieletor - dziś pięć kilo żywej wagi. Zdj. mziel52
 I tak, post wydłuża się niemiłosiernie a Burak to tylko odprysk i jeden przykład z morza takich historii, ale nie sposób o tym nie napisać. Zawsze mam tak, że chcę przekazać wszystko ze szczegółami, żeby uzasadnić swój wybór.

Parę miesięcy po tym przeczytałam relację wolontariuszki z Gdańska, która dowiedziała się, jaki jest powód przerzedzenia wolno żyjącego stadka, które sterylizuje i dokarmia. Otóż na bazarkach zakwitł stary zabobon, jakoby skórka z kota pomagała na jakieś choroby. Nie wiem po ile akurat szły koty na skórki, ale SZŁY niestety. I trzeba je było ewakuować. Ponieważ moje warunki lokalowe były na okres niecałego miesiąca, powiedzmy, sprzyjające - dałam cynka, że podczas transportu k'warszawskiego można dorzucić 2 sztuki, które krótko się mogą u mnie przechować. I dostałam! :D Dwa przepiękne pinglątka, które jednak były małymi dzikunami - oj niełatwo się wpuszczało kropelki do sklejonego ropą oka Różanny :D Kiedyś Tarzan i Jane, dziś Gucio i Rózia (w odwrotnej kolejności od lewej;)):

...a tak się podawało Rózi gentamycynę w kropelkach do oczu. Czy to mała, słodka kotka, czy straszliwy dzik? :D

Ponieważ Rózia miała problemy zdrowotne, kocia sieć ;D przysłała nam Konsultanta. No i kim okazał się konsultant? Praksedą. Gdy nasz wspólny czas minął i pingwiny musiały się gdzieś przenieść, z pomocą przyszła Prakseda...

No i tak na razie kończy się opowieść o moich kontaktach z Panią Agnieszką, nie przestaję jednak czasem zerkać na to, jak Jej wiedzie się misja :) i coraz bardziej Ją podziwiam! Bo życie i moje skromne dłubanie "w kotach" pokazuje, że gdzie kot w opałach, tam Ona.

No! To skoro już wytłumaczyłam, dlaczego i że och i ach :D mam nadzieję, że wybór mój jest dostatecznie uzasadniony i nikt nie będzie miał wątpliwości, że warto zainwestować w tak kompleksowe koto-pogotowie.
A na dodatek powiem, że Prakseda kandyduje w węwnętrznym głosowaniu forum miau.pl - i serdecznie zachęcam wszystkich zarejestrowanych na forum, aby na Nią głosowali. [A jak wygra to oczywiście we KRAKVECIE, który funduje wsparcie w postaci karmy kociej - dam znać, kiedy tam głosowanie będzie otwarte].

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Małgosia

niedziela, 26 lutego 2012

Encyklopedia gatunków - w świecie zwierząt.... ;-)

Cześć :)

Do kotkulkowa dołączył ostatnio nowy, inszy Zwierz - Świnkul Morski! Już dawny czas temu Evelin1 zainteresowana była obróceniem w filc tematu trzódki morskiej, przedstawiając serię zdjęć mega-apetycznych futrzanych klusków o wielkich, błyszczących czarnych okach :) Tako i po dłuższym czasie powstała mała, białoruda Świnkulka, czy raczej Świnkluska. Panie i panowie, Cavia porcellus filceus ;):


Swego czasu zaś padło pytanie, czy możliwym jest sfilcokulanie piesa rasy husky :) Dostałam konkretne zdjęcia bardzo przystojnego Pana Piesa i powstało kuliste odwzorowanie... Canis lupus familiaris huskis filceus:


Oraz gatunek na razie ostatni ;) liski dla Szymona. Lisek mały i lisek duży - z pozdrowieniami dla wiewiórki ;) Vulpes vulpes filceus - minor et maior:


Mam nadzieję na nowe wyzwania wkrótce :D Pozdrawiam wszystkich!

niedziela, 19 lutego 2012

Po nieprzyzwoicie długiej przerwie... + Akcja sterylizacja! :-)

Cześć!

Trudno uwierzyć, że aż tyle czasu minęło od ostatniego wpisu! Zupełnie nie po mojej myśli ;) Ciągle różne życiowe zawiłości, które chyba zbyt prędko nie ustaną [chyba nigdy - SZUKAM PRACY ;) w Warszawie, najchętniej na niecały etat]... ostatnio nabrałam doświadczenia w archiwizowaniu dokumentów typu B50 ;)

No, ale do rzeczy ;) powolutku nadrabiam kotkulkowo i bardzo staram się organizować tak, żeby nie zarzucać kulania ani tworzenia innych filcaków. Jeśli ktoś kiedyś do mnie pisał w sprawie własnego kotkulka, ale kontakt "przysechł' - proszę odezwać się ponownie, bo ja się wstydzę ;) i przepraszam!

Moje najnowsze produkcje to krówek Farcik i whiskaski, a w planach gotuje się kotkulek - GIGANT :D jeszcze przed nim w próba morskich prosiaczków, o efektach powiadomię.

Tymczasem chciałam przypomnieć o BARDZO, BARDZO, BARDZO pożytecznej akcji - sterylizacji:



zachęcam do podawania dalej! Pozdrówki :)